Miłość w kapeluszu

Miłość w kapeluszu

7 sierpnia 2010

|cero|



... Początek i koniec ...


     Deszcz. Miliony kropelek. Spadają z nieba z niesamowitą prędkością. Pojedyncza kropla jest nieszkodliwa. Za to gdy się zjednoczą, są przyczyną wielu nieszczęść. Jednak dzisiejszy deszcz, kropiący na ulice Rzeszowa, nie był groźny. Taki ot kaprys marcowej pogody. Ponoć w marcu jak w garncu. Gdy tylko lekko siąpi, ludzie zaczynają uciekać do domów, chowają się pod parasolami, daszkami. A przecież nie jesteśmy z cukru.

     Nazwijcie mnie wariatką, psychopatką, debilką, kimkolwiek. Tylko dlatego, że nie boję się deszczu? Co to komu przeszkadza? Stałam sobie na trawniku przed moim blokiem. Stałam i patrzyłam na deszcz. Bez parasola, bez płaszcza, bez kaptura. Trampki, jeansy, sweter no i mój kapelusz. Kropelki zabawnie skapywały z jego brzegów. Nawet on nie nadążał odbierać wody. Jakoś mnie to nie zraziło. Byłam morka kompletnie, więc nie czułam różnicy. To niesłychane uczucie. Czułam się wolna, ponad wszystkim. Uniosłam ręce do góry i spojrzałam w niebo. Szkła okularów zatrzymywały wodę, chroniły moje oczy. Zaczęłam kręcić się w kółko. Świat wirował a ja z nim.


|&&&|


     Nie miał zbyt dobrego humoru. Od rana lało, a chmury przysłoniły słońce. Taka aura nie napawała go optymistycznie. Miejsce w łóżku obok niego było puste i zimne. Czyli wstała dawno temu… Przez moment przestraszył się, że zaspał. Spojrzał na budzik. Wszystko w porządku. Może nie mogła spać… Do kuchni zawiódł go zapach parzonej kawy.

- Mmm… Dla mężusia też zrobiłaś? – zażartował i podszedł do Natalii, przytulając się do niej od tyłu. Ta jednak strąciła jego ręce i odepchnęła go. Wzięła kubek i nalała kawy do pełna.
- Proszę! – powiedziała szorstko i wyszła z pomieszczenia.

     Zastanawiał się, co zrobił nie tak. To dopiero początek dnia, a oni już nie mogą się dogadać. Sięgnął pamięcią wstecz. Tak było już od jakiegoś czasu. Nie zawsze jest różowo, ale wszystko można razem pokonać. I właśnie z tym „razem” był problem. Czuł, że go unika, oddala się. Tak bardzo chciał to zmienić, naprawić. Jednak to wyglądało jak wyczyny dwóch kajakarzy, a tylko jeden z nich wiosłował. Stali w miejscu, czy też kręcili się w kółko.

     Przechodząc korytarzem, usłyszał szum wody w łazience. Wstąpił po drodze do pokoju syna. W ostatnim czasie tylko on łączył go z żoną. Co prawda mieli ślub cywilny, ale przecież byli małżeństwem. Spojrzał na spokojnie śpiącego chłopca. Rósł jak na drożdżach. Ucałował go w czółko i opuścił mieszkanie. Wsiadł do samochodu, gotowy na poranny trening. Jechał tą samą trasą, co zwykle. Monotonny ruch wycieraczek na szybie irytował go niesłychanie. Zatrzymał się na czerwonym. Chciał zerknąć w boczne lusterko, gdy jego wzrok przykuło coś innego. W głębi jednej z ulic, przed którymś z niezliczonych bloków, tańczyła dziewczyna w kapeluszu. Zachowywała się tak jakby zamiast kropiącego deszczu, świeciło słońce.

- Wariatka. – mruknął z półuśmieszkiem. Ruszył, poganiany klaksonami za sobą.


|&&&|


     Moje błogie chwile przerwało pukanie. Wybudziłam się z transu, rozpoznając to jako pukanie w szybę. Okręciłam się do tyłu. Myślałam, że to jedna z nawiedzonych sąsiadek. Jednak to Dorota próbowała mnie zawołać. Wnioskowałam, iż chce, abym pojawiła się w budynku. Z żalem weszłam do środka. Kapało ze mnie jak nie wiem. Chyba nawet bieliznę miałam mokrą. Doczłapałam się na 3 piętro i wpadłam do mojego lokum.

- Kompletnie zwariowałś? Chcesz się przeziębić? – matkowała mi.
- Jeszcze się nie pogodziłaś, że masz nienormalną siostrę?
- Wiesz, że tak nie myślę! Martwię się o ciebie.
- Dobra, już dobra. Mi po prostu było tak dobrze.
- Zaklinałaś ten deszcz, czy co? – zażartowała, niosąc mi ręczniki. – Masz.Wysusz się, a przede wszystkim zdejmij te ubrania.
- Ok., tylko ostrożnie z kapeluszem.
- Tak. Wiem, wiem. Zabiłabyś mnie, gdyby coś mu się stało.
- Dokładnie. No nie jestem chyba aż taka zła.
- Wolę nie wywoływać wilka z lasu.
- Słusznie moja droga.

Weszłam do kuchni w szlafroku i turbanie z ręcznika na głowie.

- To prysznic na dziś mam z głowy – roześmiałam się.
- Powiedzmy. Od dzisiaj będziesz się tak kąpać?
- Jeżeli tylko będzie padać – mruknęłam do siostry. – Może się przyłączysz?
- No eee… Nie obraź się, ale chyba wolę ciepłe i suche pomieszczenie. Taaak, zdecydowanie. – migała się Dorota.
- Spoko, rozumiem.
- Dzwonili rodzice.
- Tak z rana? Coś się stało?
- Nie, po prostu pytali, co u nas itd. Ojciec pojechał do pracy, mama nie mogła zasnąć i się jej nudziło. Oczywiście nie wspomniałam, co wyczyniałaś na dworze.
- I dzięki ci za to siostrzyczko. – cmoknęłam ją w policzek.


|&&&|


     Wracał do domu z myślą o ciepłym posiłku. Było jak było, ale zawsze mógł liczyć na obiad. Postanowił postarać się z całych sił. Kupił czekoladki, wino i produkty na kolację. Chciał wieczorem wyręczyć żonę w gotowaniu. W ogóle mieli spędzić miły wieczór. Wpadł do mieszkania z radosnym okrzykiem.

- Kochanie, wróciłem. Co tam masz pysznego? Mam niespodziankę. – Rozebrał się i zawlókł prowiant do kuchni.

     Zdziwił się, nie zastając tam nikogo. Garnki również były puste. Czyżby aż tak się obraziła? Skierował się do sypialni. Po Natalii jednak ani śladu. Łóżko puste. Nagle zaświtała mu w głowie przerażająca myśl. Pootwierał wszystkie szafy i okazało się, że przypuszczenia były słuszne. Jej rzeczy zniknęły, zostały tylko jego. Odeszła…

     W tej samej chwili, gdy przestraszył się, że zabrała ze sobą Igora, usłyszał jego płacz. Pobiegł do dziecięcego pokoju. Mały obudził się z płaczem z popołudniowej drzemki. Aleh wziął go na ręce i przytulił.

- Spokojnie kochany. Tatuś już jest.
- Ale potwoly… – ciągle zanosił się łzami.
- To był tylko zły sen, słoneczko.
- Dobla… – przetarł piąstkami oczy. – A gdzie mama? – to pytanie zmroziło bruneta. Wtem zobaczył jakąś kartkę w łóżeczku syna.
- Chodź, włączę ci bajkę, dobrze?
- Ale baranka Shaun, plosę. – Mały zrobił błagalną minę.
- W porządku. Chyba akurat leci.

     Zostawił syna przed telewizorem, a sam wrócił do pokoju po wspomnianą kartkę. Wziął jądo ręki. Tak jak myślał, była od Natalii.


Drogi Alku

Piszę ten list zaraz po twoim wyjściu. Nie obarczaj się winą za nasze problemy. To ja szukałam powodu do kłótni i niczego nie ułatwiałam. Liczyłam na to, że się wkurzysz i odejdziesz. Jednak ty dalej w nas wierzyłeś i starałeś się za trzech. Nie mogłam na to dłużej patrzeć. W końcu stwierdziłam, że to ja muszę odejść, bo ty nigdy byś tego nie zrobił. W obecnej sytuacji gorzej dla ciebie, że tak mnie kochasz. Przykro mi, iż nie mogłam ci zaoferować tego samego. Po prostu już wcześniej oddałam serce komuś innemu. I Piotr tak nagle ponownie pojawił się w moim życiu. Wtedy zdałam sobie sprawę, że to nie minęło. Zachowałam odrobinę godności i cię nie zdradziłam. Lecz coraz trudniej żyło mi się u twego boku. Dlatego teraz odeszłam. Proszę, nie szukaj mnie. O tej porze, gdy wrócisz do domu, mój samolot wyląduje w docelowym miejscu. Uwierz, tak będzie lepiej dla nas obojga. Ty jeszcze spotkasz taką, która pokocha cię całym sercem. Mam nadzieję, że nie zamkniesz się na miłość. Jak widzisz zostawiłam ci Igora. Z tobą będzie mu lepiej. I tak czułam, że kochasz go bardziej niż ja. Nigdy nie posiadałam tej macierzyńskiej miłości. Wierzę, że sobie chłopcy poradzicie. Za kilka dni listonosz przyniesie ci papiery rozwodowe. Proszę, podpisz je i rozstańmy się kulturalnie, w spokoju. Więcej mnie nie zobaczysz i nie wtrącę sięw twoje życie.

Natalia


     Kartkę zapełnioną drobnym pismem kobiety powoli zaczęły pokrywać krople. To z oczu bruneta spływały łzy. Tak nagle skończyło się jego małżeństwo, rozpadła rodzina. Został samotnym ojcem. W głębi duszy cieszył się, że ma chociaż Igora.Tylko jak on sobie sam poradzi? Usłyszał tupot małych stóp i po chwili blond główka zajrzała do pokoju.

- A włącys… – urwał malec. – Tatuś, ty płaces? – zauważył i podszedł do ojca.Wgramolił mu się na kolana i uważnie przyglądał. - Nie płac. – zaczął rączką wycierać ojcu policzki.
- Dziękuję aniołku. Cóż, czasem duzi mężczyźni też płaczą. – westchnął.
- A dlacemu ty płaces? Gdzie mama? – brunet nie miał siły na kłamstwa.
- Bo widzisz synuś… Mama wyjechała i bardzo długo nie wróci.
- Czyli ze fcale? – bystrość chłopca lekko przestraszyła mężczyznę.
- Ta… Tak.
- Ale ty zostajesz? Tatusiu? - wyraźnie czekał na odpowiedź ojca.
- Oczywiście, skarbie. - Przytulili się mocno.
- Nie martw się. Znajdziemy nową mamusię. – Igor pocałował tatę w policzek i wybiegł z pokoju. Chyba jeszcze nie dotarł do niego sens usłyszanych słów.
- Żeby to było takie proste… – szepnął do siebie Alek.

|~~|~~|~~|~~|~~|~~|~~|



dla Titty :* :* :* z okazji imienin :) przepraszam,
że być może dziś tego nie przeczytasz…


Odcinek zerowy, czy tam prolog już jest.
Chyba nie najlepszej jakości, bynajmniej ja zbytnio nie jestem zadowolona… 
Te wydarzenia u Aleha nie wyszły mi…
Nic już nie zrobię…
Nie wiem kiedy nowe coś…
Do usłyszenia…

1 komentarz:

  1. Bardzo się cieszę, że reaktywowałaś to opowiadanie :) Pamiętam, że czytałam je na początku, gdy zaczynałaś, a potem przestałam z niewiadomych dla siebie przyczyn. Ale obiecuję, że teraz, w miarę moich możliwości będę z Tobą :) Będę czytać i komentować wydarzenia z życia bohaterów. Główna bohaterka jest wariatką, ale w pozytywie oczywiście! Nie straszna jej zła pogoda i deszcz. Miała swój świat podczas tego wirowania :) A jaka siostra troskliwa ^^
    Natalia zrobiła to, co uważała za słuszne. Opuściła męża, synka i pojechała w świat za innym mężczyzną. Może to i lepiej? Teraz Alek będzie miał szansę dla siebie i dla Igorka, żeby stworzyć inną, lepszą rodzinę ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń