Miłość w kapeluszu

Miłość w kapeluszu

18 grudnia 2010

|nueve|



… Poranek miły na rożne sposoby …


Wstał wcześnie rano. Wiedział, że jego dziewczyna o podobnej godzinie zaczyna wykłady co on trening. Dlatego postanowił jej zrobić małą niespodziankę. Podjechał pod znajome osiedle i wdrapał się po schodach na właściwe piętro. Delikatnie zapukał do drzwi. Szczęście mu dopisało i otworzyła Marta.
- Cześć Rafał, co ty tu robisz o tej godzinie?
- Przyszedłem obudzić moją Dodusię – wtargnął do środka i ostrożnie wszedł do pokoju brunetki.

Spała tak słodko. Co prawda, przybrała dziwną pozycję, ale cóż… Tułów miała wykręcony pod ostrym kątem, ręce nad głową, a nogi rozszerzone. Znalazł kawałek miejsca i ułożył się obok. Zbliżył się twarzą do niej i czule pocałował w usta. Nie musiał długo czekać na reakcje. Dziewczyna przebudziła się momentalnie i przerażona otworzyła oczy. Jednak, gdy zobaczyła Buszka, przyciągnęła go bliżej siebie. Podwinął jej koszulkę i masował ręką po brzuchu.

- Mmm.. Nie zapędzaj się Okruszku.
- A dlaczego?
- Bo Marta śpi.
- Już nie śpi – uśmiechnął się przebiegle.
- No to tym bardziej usłyszy.
- A myślisz, że ona nie wie, co się robi w łóżku? – chwycił ją pod koszulką za pierś.
- Aaa… Rafuś, zaskakujesz mnie.
- Chcę tylko miło zacząć dzień – ściągnął t-shirt i spodnie.
- Jakie widoki… Sam się rozbierasz, a przyjaciela więzisz w majtkach? Nieładnie…- pogroziła mu.
- Przepraszam, ja tu półnagi a ty jeszcze ubrana? Chyba muszę ci pomóc – pozbawił ją piżamy. Oboje zostali w dolnych częściach bielizny.
- Ja ściągam twoje ty moje – poruszył brwiami. Potem położył się na niej i tak chwilę leżeli, wpatrując się w siebie.
- Ptaszku, powiedz Dorotce dzień dobry – rozchylił jej nogi i niespodziewanie wszedł z całej siły.
- Puszeeeek!


|&&&|


Właśnie piłam kakao, gdy usłyszałam wrzask siostry. To nie był krzyk złości, o niee…Jakie to niewyżyte, no ja nie wiem. Nawet śniadania zjeść nie dadzą. Nie mogę tutaj zostać. Jak tak będą się drzeć, to nie mam zamiaru tego słuchać. Tylko gdzie mogłabym pójść o tej godzinie? Pierwsza myśl… Zdecydowanie najgorsza! Ale czy miałam lepszy pomysł?

No i oto wymyśliłam. Całkiem mnie pogięło. Stałam pod drzwiami siatkarza i zastanawiałam się, czy zadzwonić czy nie. No dobra, skoro tu jestem…
- Buszek, skąpcu, znów chcesz darmową podwózkę? Zamiast tyle na gumki wydawać, to paliwo kup do swojej limuzyny – usłyszałam zbliżający się głos.
- Cześć – wykrztusiłam, gdy zobaczyłam go w koszulce i bokserkach z kompletnym nieładem na głowie. Był taki… pociągający.
- Marta? – szok wymalował mu się na twarzy.
- Buszek przyjechał do mojej siostry i się integrują i słychać ich w całym mieszkaniu. A że nie miałam się gdzie podziać…
- Miło mi, że to własnie do mnie przyszłaś. Wejdź – wpuścił mnie do środka. Marto, przestań patrzeć na jego tyłek!
- Integrują, mówisz? To odwołuje ten tekst o gumkach. Lepiej żeby twojej siostry nie zapładniał – zaśmiał się.
- A wiesz, jak mu się da, to niech zapładnia – podsumowałam.
- Chciałabyś ciotką zostać?
- Pewnie, bym pomogła jej wychować dziecko. Miałabym kogo kochać. Sam przyznasz, że Igor to skarb.
- Tak, tak, jak najbardziej. Nie oddałbym go nikomu.
- Widać, jak bardzo go kochasz. Kiedy wracają?
- Hmm.. Chyba pojutrze.
- To przyrządzę wtedy coś specjalnego. A dzisiaj, co chciałbyś zjeść?
- W twoich dłoniach nawet cyjanek jest cukierkiem – spojrzał na mnie z jakąś taką… czułością?
- Nie przesadzaj. Takiej mocy nie mam i w życiu bym cię nie otruła.
- To dobrze. Ufam twojemu wyborowi, bo i tak będzie smaczne. A teraz pozwolisz, ale pójdę się przebrać. Przepraszam za przyjęcie w piżamie.
- Nic nie szkodzi. Jesteś u siebie – odkrzyknęłam. Obsłużyłam ekspres i zaparzyłam świeżej kawy.
- Mmm… Jesteś tu od 10 minut i już wiesz, czego mi trzeba – wszedł do kuchni, zaciągając się zapachem. Wręczyłam mu kubek. Sączył napój z półprzymkniętymi oczyma.
- To jeden z moich najlepszych poranków – wyznał.
- Dlaczego?
- Bo… bo z tobą. Naprawdę, lubię twoje towarzystwo. Mogłabyś nigdy nie odchodzić.
- To bardzo miłe, co mówisz. Schlebiasz mi – poczułam że się rumienię.
- Od dawna interesujesz się siatkówką?
- Nie wiem… Nie pamiętam początkowej granicy. W każdym bądź razie chyba siostra. Dorota mnie w to wciągnęła.
- A propos, to ci powiem, że dobry wpływ ma na Rafała.
- Serio? Wiesz, poznałam go niedawno. W końcu siostra dowiaduje się ostatnia…
- To znaczy, że liczy się z twoim zdaniem i obawia. Nie zrobiła tego na złość. Zresztą taki Puszek to się w towarzystwie zachować nie umie, więc tym bardziej się stresowała.
- Mądrze mówisz. No ale już jej wybaczyłam. Doszłyśmy do porozumienia.
- No popatrz. Szukałem cię nie wiadomo gdzie, a tak blisko miałem kontakt.
- Szukałeś mnie?
- Przecież kapelusz musiał wrócić do właścicielki. Poza tym parę spraw mieliśmy do załatwienia.
- I owszem…
- Ja się zbieram na trening, a ty tu sobie zostań. Tylko nie uciekaj zanim wrócę, ok.?
- Dobrze, do zobaczenia – krzyknęłam. Przestraszyłam się, gdy znalazł się obok mnie.
- Jesteś wspaniała – szepnął i cmoknął mnie w policzek. Potem zniknął za drzwiami.


|&&&|


- Widzisz geniuszu? Wypłoszyłeś moją siostrę.
- E tam. Znajdzie się, może gdzieś wyszła. A ty nie narzekaj, bo nie powiesz, że ci dobrze nie było – spojrzał na nią wymownie.
- No pewnie, że nie, mój ty budziku najsłodszy – zamruczała mu do ucha.
- Mów mi tak dalej – pęczniał z dumy.
- Nie, bo za dużo w pióra obrośniesz. Leć na trening, bo potem będziesz się tłumaczyć mną.
- Już mnie wyganiasz? Ja tu jeszcze wrócę i wtedy się policzymy – pogroził jej.
- Nie mogę się doczekać.


|&&&|


Już w klubowej szatni Alek zdradzał swój dobry nastrój. Nucił sobie pod nosem i uśmiechał się sam do siebie. Koledzy nie omieszkali tego zauważyć i skomentować.
- Akhrem, co ci? Anioł cię z rana w dupę kopnął? – krzyknął Krzysiek. Na te słowa do szatni wpadł zdyszany Rafał.
- Anielica chyba – mrugnął do kolegi. – Dzieńdoberek wszystkim.
Zgromadzonych zainteresowały słowa bruneta.
- A jak ma ta Anielica na imię? – spytał Michał.
- Nie ma żadn.. – zaczął się tłumaczyć Białorusin, ale Buszek mu przerwał.
- Marta, ma na imię Marta.
- Puszek, zamknij się – warknął przyjmujący.
- Spokojnie kolego, nie ma co się denerwować – uspokajał Wojtek.
- Nie bój się, nic jej nie powiem – wyszczerzył się Buszu.
- Tylko spróbuj!
- Wyluzuj. Nie pochwalisz się kolegom?
- Nie ma czym. Za dużo sobie Rafi wyobrażasz.
- Ale przyszła rano do ciebie, prawda? – toczyli swoją słowną potyczkę, a reszta przysłuchiwała się z ciekawością.
- A co miała zrobić? Zostać u siebie i słuchać twoich orgii z Dorotą?
Wszyscy spojrzeli na Buszka i rozległo się wielkie: Uuu…
- Zaraz, bo nie jarzę. Czyli Dorota Buszka mieszka z Matrą Alka, tak? – zapytał zdezorientowany Baranowicz.
- Tak, to siostry.
- No, to będziecie w rodzinie – zarechotał Igła.
- Wy sobie wszyscy za dużo wyobrażacie… – pokręcił głową Aleh.
- Przecież gołym okiem po tobie widać, że jednak coś się dzieje – podsumował Mateusz.
- Nie zapędzajcie się, ok.?
- No dobra…

Na treningu Alek tryskał niesamowitą energią. Skakał prawie pod sam sufit, atakował jak z armaty i słał serwisy nie do przyjęcia. Koledzy patrzyli na niego z chytrym uśmiechem na ustach.
- Nie wierzę w to, że nic się nie dzieje. Popatrz na niego. Kiedy taki był? Chyba z rok temu – zauważył Grzyb.
- Masz rację. Ja mu nie wierzę. Od dawna prowadzimy z Dorotą śledztwo o tej dwójce. Mówię wam, będą z tego dzieci – stwierdził Rafał poważnym tonem, po czym wybuchł śmiechem razem z kolegami.


|&&&|


Zastanawiałam się, co by mu smakowało. Przejmowałam się tym mocno, nie wiem czemu. Chciałam trafić w jego gust, chciałam jak najlepiej wypaść w jego oczach. Ale dlaczego? Po co? Przecież miałam się nie angażować, a brnę w to coraz dalej. Mogłabym tu siedzieć godzinami. Lubiłam jego mieszkanie. Niestety długo nie będę już przesiadywać, bo niebawem wracałam na uczelnię. Tam było moje miejsce. Przecież wykształcenie było moim celem.

- Nad czym tak myślisz? – poskoczyłam ze strachu, usłyszawszy jego głos tuż nad uchem.
- Matko, Alek. Chcesz mnie wystraszyć na śmierć?
- Przepraszam, skądże znowu. Swoich dobroczyńców nie zabijam.
- Oj ty! Idź lepiej umyć ręce.

- Czyli ta dziewczyna z którą widywałem Buszka, o której mówił, to twoja siostra Dorota, tak? – spytał między kęsami.
- Tak.
- Jakoś połączyłem te fakty przed chwilą.
- Spokojnie. Pytaj o co chcesz – uśmiechnęłam się kącikiem ust.
- O co chcę? – błysk pojawił się w jego oczach.
- Boże… Faceci myślą tylko o jednym. Ja nie wiem, nie potraficie bez tego funkcjonować czy jak?
- A skąd wiesz, o czym pomyślałem? Wyszło na to, że to ty myślisz o jednym. Niegrzeczna Martusia – pogroził mi palcem.
- Uważaj sobie. Nie wiesz, że z kucharzem dobrze żyć w zgodzie?
- Tak, tak. Postrasz mnie truciznami itd. – zaśmiał się.
- Żebyś się nie przeliczył.
- Mnie byś otruła? Mnie? Rzeszowską armatę, ojca Igora? Mnie, właściciela tych słodkich niewinnych oczu?
- Najpierw brałeś mnie na dziecko, teraz na litość… Naprawdę nie masz innych argumentów? – żartowałam sobie z niego.
- Mam – wyszczerzył się i położył mi pod stołem rękę na kolanie.
- Aaa! – krzyknęłam.
- Sama chciałaś argumentów – zrobił niewinną minkę.
- Pewnie, pewnie. Wszystko moja wina.
- Nie no, może nie wszystko – wytknął język.
- Dobra, ja się zbieram.
- Już uciekasz? Zostań jeszcze. Jak chcesz, możesz przenocować.
- Tak, tak. Sam na sam w nocy z napaleńcem. Wolę swoje łóżko.
- Dramatyzujesz. Moje też jest wygodne.
- Jednak nie sprawdzę. Muszę się uczyć.
- Idź, idź, pani profesor.


|&&&|


Przerażała mnie wizja nadrobienia wszelkich zaliczeń i kolokwiów. Notatki nadpływały na moją skrzynkę mailową. Byłam bardzo wdzięczna im wszystkim. Najgorliwsza okazała się Justyna. Sporządzała świetne, szczegółowe, konkretne relacje z wykładów, którymi mnie obdarzała. A ostatnio nalegała żeby mnie odwiedzić. Mgliście pamiętałam ją z pierwszego roku. Nie udzielałam się towarzysko, a ona obracała się w innych kręgach. Cóż, najwyższy czas się poznać, prawda? Uległam jej prośbom i dziś miała się zjawić.

- Cześć. Matko, że ja tu dotarłam – przywitała się.
- Aż tak źle?
- Nie no, wiesz, ja mam zdolności zagubienia w terenie – zaśmiała się.
- Zapraszam na herbatkę na rozgrzanie.
- Z wkładką? – poruszyła zabawnie brwiami.
- Obawiam się, że nie mam na stanie procentów.
- To nic. Następnym razem coś przyniosę.
- Dobrze. Zaraz pewnie wróci moja siostra. Nie zrażaj się, ona już jest taka odchylona od normy – mrugnęłam.
- Myślę, że się polubimy – stwierdziła brunetka. – Wiesz jaki sajgon był na uczelni, jak wyrzucali tego dziadygę? Normalnie afera jak nic. Dobrze, że cie przyjęli z powrotem.
- Jednak czasem istnieje sprawiedliwość. Bardzo zależało mi na tych studiach.
- Nie martw się, będzie ok.
- Dzięki za wszystko. Miałam z czego nadrabiać.
- Nie ma sprawy. I tak bym dla siebie robiła. Trzeba sobie pomagać. To kiedy zawitasz w nasze skromne progi?
- Być może od przyszłego tygodnia.
- To super. Wiesz, uczelnia urządza bal andrzejkowy. Przyjdziesz?
- No nie wiem… Nie mam z kim…
- A po co ci facet? Pójdziemy we dwie. Też jestem sama.
- Pomyślę… – przerwał mi zgrzyt zamka.
- Hej siostrzyczko, jeszcze nie popędziłaś ugotować kochankowi obiadku? Nieładnie – wpadła do mieszkania Dorota.
- Mogłabyś mnie nie kompromitować? – wysyczałam. – Poznaj Justynę, moją koleżankę z roku.
- Cześć. Wybacz jej tą drętwość. To z powodu braku seksu.
- Dorota!
- No i co się oburzasz. Leć pichcić Alkowi, a ja tu sobie z Justynką pogadam.Aaa… Weź go zaproś na bal andrzejkowy.
- Niby dlaczego? Poza tym idę z Justyną.
- Chłopa ci trzeba. Jej też jakiegoś znajdziemy – wyszczerzyła się.
- A ty swojego Puszka Okruszka zabierasz?
- Oczywiście, że tak.



|~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~|

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz