Miłość w kapeluszu

Miłość w kapeluszu

16 września 2010

|tres|


… Walcząc z samym sobą …



      Znów mu uciekła. Nie dość, ze nie zatrzymał jej po meczu, to jeszcze chłopaki snują jakieś durne wymysły. Poza tym bardzo przypadła do gustu Igorowi. Cały czas wypytuje ojca, czy ją dziś widział, czy z nią rozmawiał. Malec wciąż przypominał mu o jego nieudolności. Przecież to jakiś wrodzony pech. Czyżby byli skazani na tylko jedną rozmowę w życiu? Bez przesady… Chciał tylko podziękować. Dzięki temu, że tak pojawiała się i znikała, to jednak na dłużej zagościła w jego pamięci. Coraz częściej łapał się na tym, że będąc na ulicy, szukał w tłumie czarnego kapelusza.

      Gdy stali pod halą, tylko się uśmiechnęła przelotnie. Niejedna rzuciłaby się na nich z milionem próśb, a ona? Traktowała ich jak normalnych ludzi. Tak bardzo to lubili mimo wszystko. Przeważnie to kobiety szukały jego i chciały z nim pogadać, a tymczasem ON chciał znaleźć JĄ. Chciał wierzyć, że jeszcze się spotkają.


|&&&|


      Coraz częściej podczas moich przechadzek natykałam się pod halą na siatkarzy. Jednak stać mnie było tylko na ciepły uśmiech. Na więcej nie pozwalała mi moja nieśmiałość. Gdy wychodziłam z domu, obiecywałam sobie, że tym razem się odezwę, ale przeceniałam swoją odwagę. Nawet nie chodziło o to, że był tam również Akhrem. Tak ogólnie ich wszystkich się wstydziłam. Z resztą, co ja im będę głowę zawracać i zabierać czas.

      Tak samo było dziś. Wracałam zawiedziona i rozczarowana samą sobą do domu.

- A ty znów się włóczyłaś przed halą?? – od progu naskoczyła na mnie siostra.
- Nie, byłam na spacerze i tylko przechodziłam przypadkiem.
- Jaaasne, bo ci uwierzę. – prychnęła. – Widziałaś tam kogoś ciekawego??
- Ja mówię prawdę… No stało paru…
- A jednak!! Wiedziałam!! Który?? – czy jej się zachciało w zakichanego detektywa bawić, czy co?
- Co który? Nawet nie zwróciłam uwagi…
- Marta!!
- Hmm? – udałam, że nie wiem o co chodzi.
- Czy ty myślisz, że ja jestem głupia??
- Nic z tych rzeczy.
- Spowiadaj się!! I to już! – a jednak się pomyliłam, bawiła się w księdza.
- Ale nie ma o czym opowiadać…
- Nie to nie. Ja spadam… Chyba wrócę jutro. – uśmiechnęła się przebiegle.
- Jutro?? – kompletnie mnie zaskoczyła.
- A co? Mam wrócić pojutrze??
- Ale gdzie ty będziesz spać?
- Pod mostem – wystawiła mi język.
- Pytam serio!
- Ja też pytałam, a ty nic nie powiedziałaś – wytknęła mi.
- Bo nic się nie wydarzyło… Niestety – dodałam ciszej.
- Słyszałam to!! – krzyknęła. Zawsze słyszała nie to, co trzeba.
- Więcej tamtędy nie pójdę. – odparłam stanowczo.
- Dlaczego?
- To bez sensu. Zachowuję sie jak idiotka. Tak robią tylko jakieś psychiczne fanki…
- Martuś, głupolu. Przecież ty taka nie jesteś. – objęła mnie serdecznie ramieniem.
- No już się pogubiłam… – odparłam zrezygnowana.
- Wiesz, co ci powiem? Zaryzykuj. Opłaci się.
- Ale co ja mam zrobić? Przecież nie podejdę i nie zagadam do nich od tak.
- Ty ciągle chodzisz w tym kapeluszu, nie?
- Masz coś do mojego kapelusza? – zmierzyłam ją złowrogim spojrzeniem.
- Niee. Tylko mógłby ci go kiedyś „wiatr porwać”. Wszyscy by się za nim w pogoń rzucili. – przedstawiła mi swój kolejny genialny plan.
- O nie! Nie zrobię z siebie takiej idiotki. Przecież jest ładna pogoda, zero wiatru.
- Boże! Kobieto!! Zwariuje z tobą… – wzniosła ręce do góry.
- Nie musisz mi uświadamiać mojej odmienności!
- Dla którego tak tam łazisz? – spytała niespodziewanie.
- Dla żadnego! – jeszcze by tego brakowało, żeby się dowiedziała.
- Mów!! Albo to z ciebie siłą wyciągnę.
- No co ty? Myślisz, że się uganiam za jakimś siatkarzem?
- Tak właśnie myślę. I prędzej czy później dowiem się prawdy. – rzekła z zaciętością w głosie.
- Wiesz, myślenie nie jest twoją mocną stroną. Nie ma o czym mówić. – próbowałam ją odwlec od tego pomysłu.
- Ty tak sądzisz… Ale skoro ty nie chcesz mi nic powiedzieć, ja też ci nic nie powiem. – spróbowała szantażu.
- No proszę, a powinnam o czymś wiedzieć? – teraz to ja nabrałam podejrzeń.
- Nie ma o czym mówić…
- To chyba moja kwestia?!
- Jasne, że twoja. Znasz chyba takie przysłowie: Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie? – ona za cwana nie jest??
- Ej no.. To nie fair… A co ja mam ci opowiadać? Jak kolejny raz stchórzyłam?
- Ciągle twierdzisz, że żaden z siatkarzy nie wpadł ci w oko? – nie dawała mi spokoju.
- Ale to jest bez różnicy… Mnie nie stać na nic więcej… Podoba, to mi się pół Plusligi.
- Więc sprowadzę pół Plusligi do domu. Zrób listę.
- Nie dasz rady.
- Zakład?? Może i nie w jeden dzień, ale w kilka dni da się to załatwić.
- Oszalałaś całkiem. – pokręciłam głową.
- Już dawno. Nie wiedziałaś?? – uśmiechnęła się promiennie.
- Haha no właśnie rozwiałaś moje wątpliwości.
- Jestem z siebie dumna jak diabli. – skwitowała Dorota. No i wytrzymaj z taką?
- Haha więc weź nie świruj. Nie będziesz mi tu żadnego siatkarza do domu przyprowadzać.
- Jesteś pewna??
- Dorota!! Proszę cię, nie rób głupstw, dobra?
- Obiecuję, że będę grzeczna, mamusiu. Mogę już wyjść, czy jednak zdecydujesz się powiedzieć mi, którego najpierw mam ci tu przyprowadzić?? – nie odpuszczała nawet na moment.
- A idź sobie gdzie chcesz, tylko wróć sama. To nie jest zabawne!
- Ale jutro.. Ewentualnie pojutrze wrócę…
- Jeśli masz gdzie spać… Facet tak? – ja też nie byłam głupia.
- Nie! Krowa!! Jasne że facet… I to jaki!! To ja lecę!! Pa!! - zawołała i zanim usłyszała odpowiedź, wybiegła z mieszkania.
- Aaa… Chociaż tobie się układa… – westchnęłam. – I poleciała i szukaj wiatru w polu.


|&&&|


      Postanowiła w końcu dopytać Buszka o szczegóły tej sprawy. Co dwie głowy to nie jedna. Doczłapała się do jego mieszkania i zadzwoniła do drzwi. Otworzyła jej jakaś wydrowata blondyna.
- Czego chcesz rudzielcu? – warknęła w stronę Doroty.
- Co? Nikt nie będzie tak do mnie mówił! A już na pewno nie jakaś pusta blondyna! Ja do Rafała. – rzuciła ostro i chciała wejść do środka, lecz dziewczyna zagrodziła jej drogę.
- On się teraz kąpie, poza tym nie życzy sobie gości.
- Nie będziesz mi tu rozkazywać! Zmiataj stąd. – szarpnęła blondynkę za rzeczy i wyrzuciła na korytarz, sama zostawszy w mieszkaniu. Dla bezpieczeństwa zakluczyła drzwi. Wrzało w niej i kipiało. Już ona urządzi przesłuchanie chłopakowi.
- Buszek! Gdzie jesteś gnido? – wrzasnęła. Po chwili z łazienki w samym ręczniku wyszedł Rafa.
- Co się stało? – obrzuciła go spojrzeniem, po czym otrząsnęła się.
- Powiesz mi, co tu jest grane?! Co to za blond wywłoka robiła w twoim mieszkaniu, co? – przystąpiła do ataku.
- O czym ty mówisz? Przecież nikogo tu nie było… – tłumaczył zdezorientowany.
- Proszę cię, przestań kłamać! Kto jak kto, ale ja chyba zasługuje na prawdę?
- Mówię jak było. Wróciłem z treningu i pierwsze co zrobiłem to wskoczyłem pod prysznic.
- A blondyna teleportowała się sama do ciebie!
- No przecież mówię, że z żadną nie przyszedłem. Pewnie drzwi były otwarte i jakaś z osiedla wlazła.
- Nie nadajesz się na kłamcę. Jesteś żałosny! – zamierzała wyjść, ale jeszcze rzuciła. – I pomyśleć, że myślałam, że na mnie zasługujesz! – położyła dłoń na klamce, lecz poczuła na niej inną.
- Wiem, jak to brzmi, ale mi uwierz. – powiedział, patrząc w jej oczy. Ona stała i nie wiedziała, co zrobić, co powiedzieć, jak się zachować.
- Nie wiem, czy mogę…
- Możesz, zapewniam cię. I chciałbym wierzyć, że na ciebie zasługuję.
- Wszystko zależy od ciebie. Chyba powinnam już iść. – mruknęła.
- Proszę, zostań. Ledwo co przyszłaś. – cały czas stali w bliskiej odległości. Zdołała oderwać wzrok od jego oczu, ale gdy zjechała niżej, zastała równie ciekawe widoki. Działał na nią niesamowicie, nawet gdy nie był półnagi. Skarciła się za swoje myśli.
- Dobrze – przytaknęła, wchodząc do środka.
- Przepraszam cię! Naprawdę jej nie znam. – kajał się.
- Ok. Wybaczam ci. Przyszłam z interesem.
- Ooo.. Jakim? – spytał zaciekawiony.
- Często stoicie i rozmawiacie pod halą po treningu?
- No czasem, a o co chodzi?
- Mija was taka dziewczyna w kapeluszu?
- No pewnie. Biedny Alek traci przez nią kontakt ze światem. – zaśmiał się na wspomnienie zawieszki kolegi.
- Że jak? – spytała zdziwiona.
- No Akhrem zawsze za nią wypatruje.
- Ha! Czyli jednak! Wiedziałam! – zaczęła dziki okrzyk radości.
- Ale o co chodzi, dowiem się? – spoglądał na nią niepewnie.
- Pewnie. To moja siostra. Wiedziałam, że łazi tam dla jakiegoś! Tylko skąd ją Igor znał? A może oni z Alkiem się znają? – myśli kłębiły się w głowie rudowłosej.
- Nic mi o tym nie wiadomo. Wiele by to wyjaśniało.
- Tym bardziej, że ona nie zakochuje się w postaciach z ekranu. Musiała go jakoś poznać.
- Ja z Alka nic nie wyciągnę, może ty jakoś siostrę urób?
- Tą upartą oślicę?? Daj spokój – musiała wymyślić inny sposób.
- No to dupa blada… – skwitował.
- Blada? – wyszczerzyła się Dota i jednym ruchem zerwała ręcznik z Buszka -Wcale nie!! - pokazała mu język i zwiała.
- Do.. Do.. Dorota!! -krzyknął zdenerwowany i pobiegł za nią zostawiając ręcznik.
-Niiieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee – krzyczała dziewczyna. Zaczęli gonić się dookoła kanapy.
- I tak cię złapię, to mój teren mam przewagę!
- Buszek!! Schowaj to.. to.. COŚ!!
- A co? Przeszkadza ci moja nagość? – spytał zbliżając się do niej tiptopami.Wykorzystał chwilę jej odrętwienia, gdy zasłoniła oczy i przycisnął ją do ściany.
- Co ty kombinujesz, Buszmenie, co?? - spytała, otwierając jedno oko.
- Ja? Ja… yyy… Oswajam cię z moją nagością i moim przyjacielem Pytonem. Poznajcie się.
- Fuuuj!! Jesteś okropny, paskudny, brzydki i.. i.. Wcale cię nie lubię!!
- Serio? – zrobił smutna minę, spuścił głowę i odsunął się od niej. Zabrał ręcznik z podłogi i poszedł w stronę swojej sypialni. – Dobranoc.
- Buszek…?? - mruknęła, otwierając oczy – Rafał, no!! Chodź tu, bałwanie!!
- Nie, bo powiedziałaś że jestem okropny, paskudny, brzydki i.. yy o! Że mnie nie lubisz! – krzyczał z pokoju.
- Mam tam do ciebie przyjść?? Nie chciej tego, Buszek!!
- O! I znowu na mnie krzyczysz! Tobie nie idzie dogodzić!
- NO już nie bdęęęęę… NO choooooodź – jęknęła.
- Poczekaj, tylko się ubiorę…
- Oj tam się ubierał będziesz… - mruknęła i na paluszkach ruszyła do jego pokoju.

      Właśnie wciągał bokserki, gdy poczuł czyjeś dłonie na tyłku.
- Aaa!
- I teraz ty na mnie wrzeszczysz! Zaraz się fochnę! – udała oburzenie.
- No nie chciałem, tylko mnie wystraszyłaś… Zaraz zaraz, co ty robisz? - spytał przestraszony, gdy ściągnęła mu bieliznę.
- Sprawdzam, czy ciągle jesteś okropny, brzydki i w ogóle bleeeeeeee
- Ale jak ty to chcesz zrobić?? - wybałuszył oczy
- Buszek, czy ty z buszu jesteś?? – spojrzała dziwnie na niego.
- No bo ja się teraz wstydzę. – zakrył się dłońmi.
- Co mam zrobić, żebyś się już nie wstydził?
- Hmm… Ty też musisz się rozebrać. – rozpromienił się nagle.
- Ja sama nie potrafię.
- Myślę, że będę mógł ci pomóc – uśmiechnął się szeroko
- Taaak?? – spytała z nadzieją.
- Nie uważasz, że w tej bluzce ci za gorąco?
- Tak, tak… i w spodniach też…
- Czyli się rozumiemy. – wprawił słowa w czyn. Po chwili stała przed nim w bieliźnie.
- Teraz mi zimno… Niech pan coś zrobi, panie Rafale…
- Może wejdźmy pod kołdrę, będzie cieplej?
- Przymarzłam – zakomunikowała.
- Sprawdźmy. – przejechał gorącymi dłońmi po jej ciele i musnął ramię ustami.
- Ciągle mi zimno…
- To działa na zasadzie przeciwstawieństw. Musimy cię rozebrać do końca. – stwierdził po głębszym zastanowieniu.
- Działaj, Rafale.
- I po krzyku. – rozebrał swoją partnerkę. Przyciągnął ją do siebie i szepną do ucha. – Cieplej?
- Mhmmm… – wymruczała, drapiąc go po plecach.
- Jednak byłbym za tą kołdrą, wiesz? – spojrzał znacząco w stronę łóżka.
- Skoro polecasz. – pociągnęła go za sobą. Po chwili opadli na pościel.
- Dalej ci ciepło?
- Oj teraz to gorąco. – pogładziła go po torsie.
- Szykuj się na globalne ocieplenie. – zakrył ich kołdrą, po czym nie hamował swojego pożądania.
- Jak to dobrze, że powiedziałam, że wrócę jutro. – mruknęła.
- Albo pojutrze. – przygniótł ją swoim ciężarem.
|~~~~~~~~~~~~~~|
Witam pod koniec już tego dnia. Dnia ważnej rocznicy.
Wszyscy wiedzą o co chodzi.
Mam wrażenie, że to było niedawno, a tu wybiło 5 lat.
Chyba każdy kibic ma w swoim sercu specjalne miejsce dla Arka. Bo czasem musimy zaufać TEMU DO GÓRY mimo wszystko…


Specjalne podziękowania i dedykacja dla Titty :*
Bez której nie byłoby tego odcinka. Dziękuję kochanko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz